Diesle na wylocie, elektryfikacja u progu

Wygląda na to, że ci, którzy wybrali diesle, nie zajadą zbyt daleko na kartach historii. Ba, nie będą mogli nawet jeździć w wielu miastach Europy. Plus jest jednak taki, że między tymi miastami zaraz powstanie potężna siec stacji ładowania.

Nie wiemy, jak będzie w przyszłości, ale zauważamy pewną tendencję – samochody wyposażone w silnik diesla stają się persona non grata na drogach. O ile w USA diesle nigdy nie były popularne, a po dieselgate Volkswagena zupełnie stracą sens bycia, o tyle w Europie są wciąż popularne. Ale już niedługo. Paryż ogranicza ruch samochodowy, a Barcelona otwiera się na ludzi. Co więcej, Holandia chce w 2025 roku zakazać sprzedaży aut z silnikiem wysokoprężnym i benzynowym, a Oslo już w 2019 roku chce zamknąć swoje podwoje dla aut z silnikami napędzanymi serią eksplozji (to takie XIX-wieczne!). Na tym się jednak nie skończy.

diesle na wylocie
Volkswagen XL1 / Źródło: zasoby własne

Niemcy, kolebka motoryzacji, zamierzają wprowadzić zakaz sprzedaży pojazdów z zeszłowiecznym napędem w 2030 roku. Przy okazji planują przekonać Komisję Europejską, by zaczęła zastanawiać się nad wprowadzeniem takiego samego zakazu w całej Unii Europejskiej. Fascynujące! Ostatnio natomiast Paryż, Madryt, Mexico City i Ateny ogłosiły, że od 2025 roku diesle nie będą mogły krążyć po ich ulicach. Po co to wszystko?

Diesle niepotrzebne, szkodliwe, trujące

Ano po to, by ograniczyć smog w miastach, który źle wpływa na nasze zdrowie. I by ograniczyć zanieczyszczenie hałasem (ach, ten klekot diesli i ryk benzynówek!). I by bardziej otworzyć się na rowery czy choćby system krótkoterminowego wynajmu samochodów. By po prostu było nam lepiej.

Ja, On Drugi, jestem całym sobą za tym, by aut w mieście było mało lub najlepiej wcale. Nie ma w tym nic dziwnego, skoro prowadzę ten blog, ale to, co myślę, ma jeszcze jeden wymiar. Otóż samochody to od zawsze moja pasja numer 1. Ba, spełniłem jedno ze swoich motoryzacyjnych marzeń i jeździłem Volkswagenem XL1 (dieslowsko-elektryczny tour de force niemieckiej firmy ze średnim spalaniem 1,8 l/100 km – czyżby?!). I choć przeżyłem mentalny orgazm, śmigając tą futurystyczną maszyną po Wolfsburgu, to ostatnio robię wszystko, by zrównoważyć moje dojazdy tu i tam (wciąż mam auto i to jest główny środek transportu, ale coraz częściej śmigam tramwajem, a wiosną wsiadam na Łódzki Rower Publiczny, mam w końcu pięć stacji pod nosem!). I choć wciąż kocham auta, to jednak chcę, by było ich mniej dookoła mnie, a już tych z dieslem szczególnie. No dobra, koniec, ależ się rozgadałem o sobie!:)

diesle na wylocie
Volkswagen XL1 / Źródło: zasoby własne

Ale nie ma co płakać, bo…

Z jednej strony dlatego, że takie tuzy motoryzacyjnego świata jak Ford, BMW, Volkswagen i Mercedes ogłosiły kilka dni temu, że w 2017 roku zaczynają budowę ponad 1000 stacji do ładowania samochodów elektrycznych. Gdzie? Wzdłuż głównych szlaków transportowych Europy. Owe stacje będą oferowały do 350 kW, czyli, mówiąc humanistycznie, będzie można na nich w mgnieniu oka naładować e-samochód. Cztery koncerny zapewniają, że choć to one na razie zaczynają budowę, w przyszłości kolejni producenci będą mogli dołączyć. W grupie zawsze raźniej.

Niech dołączają najlepiej ci, którzy swoje elektryczne samochody pozwalają „tankować” w systemie Combined Charging System (CCS, m.in. właśnie Ford, BMW, VW i Mercedes, a także General Motors i jego genialny Bolt). Swoje systemy ma Tesla (Superchargers) oraz takie koncerny jak PSA (Peugeot, Citroen i DS), Renault, Nissan, Mitsubishi czy Kia (system ChaDeMo). Uważamy, że system ładowania powinien być jeden, bo walka między różnymi sposobami na to samo nie ma sensu. Kiedyś w końcu VHS wygrało z Betamaxem.

Choć z drugiej strony im większe zróżnicowanie, tym lepiej. Przecież jest i Android, i iOS i jakoś świat się kręci (a czytaliście, że Nokia za rok wraca na rynek ze smartfonami, ale już z Androidem?). Poza tym skoro na stacji benzynowej można tankować benzynę, olej i gaz, to dlaczego na stacjach do ładowania w przyszłości nie można by elektryzować swojego auta w formacie CCS, Superchargers i ChaDeMo? Przecież ostatecznie chodzi, by jechać dalej!

siec-stacji-ladowania-vw-ford-bmw-mercedes-europa
EQ to nowa marka elektrycznych modeli Mercedesa / Źródlo: Mercedes

A z drugiej (i francuskiej) strony…

Niedawno w Galerii Mokotów w Warszawie została otwarta pierwsza z kilkudziesięciu stacji szybkiego ładowania o mocy 40 kW (to dwa razy mniej niż mają Superchargers Tesli, jedna jest pod Wrocławiem). Stacja należy do słowackiej firmy Greenway, a projekt budowy podobnych stacji na głównych polskich drogach, finansowany przez fundusze unijne, ma się zakończyć w marcu 2018 roku. Wtedy ma być w Polsce 75 greenwayowych stacji.

Zielona, elektryzująca sieć dróg w Polsce ma nas połączyć z sąsiadami, umożliwić elektryzujące podróże od Bałtyku po Adriatyk i być częścią sieci obejmującej 12% terenu kontynentalnej Europy będącej w zasięgu 60 milionów ludzi. Kurcze, co by nie mówić, to brzmi nieźle i może nawet sprawi, że projekt elektryfikacji polskiej motoryzacji ruszy z miejsca? Mamy nadzieje. Bo zelektryfikowanie transportu jest możliwe, o czym świadczy przykład Francji.

Działa tam już 138 stacji szybkiego ładowania wzdłuż głównych szlaków komunikacyjnych. Na każdej stacji są różnej maści gniazdka do właściwie wszystkich sprzedawanych modeli elektrycznych. Wszędzie jest szybkie ładowanie (wystarczy zatem 20, 30 minut i już, można jechać dalej). Stacje są co 80 km. Abonamenty startują już od 3 euro za miesiąc. 47 stacji zostanie uruchomionych wiosną przyszłego roku. C’est absolument magnifique!

Sieć stacji ładowania samochodów elektrycznych we Francji
Sieć stacji ładowania samochodów elektrycznych we Francji / Źródło: Sodetrel Mobilite

 

Źródła: The Guardian, Independent

Zapisz