Elektrycznym autem przez Afrykę

Już 6 lutego Arkady Fiedler, jako pierwszy człowiek w historii, wyruszy w podróż, której celem jest przejechanie elektrycznym autem przez Afrykę. Ten plan tak bardzo nas za-eko-scytował, że aż się z nim (Arkadym, nie planem) spotkaliśmy.

Podróżniczy ród Fiedlerów

Niektórzy zapewne kojarzą podróżnika Arkadego, ale dla tych, którzy pierwszy raz o nim słyszą, mamy krótkie wprowadzenie. Otóż Arkady Paweł Fiedler jest synem Arkadego Radosława Fiedlera (podróżnika i pisarza) oraz wnukiem Arkadego Adama Fiedlera (podróżnika i autora książek podróżniczych, a także lektury szkolnej „Dywizjon 303”). Jak widzicie, podróżowanie i pisanie cała rodzina ma we krwi, więc nie ma się co dziwić, że najmłodszego Arkadego poniosło w tę samą podróżniczą stronę co innych Arkadych.

Najmłodszy Arkady przejechał już za kierownicą Malucha nie tylko całą Polskę dookoła, ale też wschodnią Afrykę. Relację z tej wyprawy możecie zobaczyć na YouTubie albo przeczytać o niej w książce. Podróżował też małym Fiatem po Azji, a film promocyjny z tej eskapady został nagrodzony przez świętą trójcę motoryzacyjnych programów rozrywkowych, czyli samego Jeremy’ego Clarksona, Richarda Hammonda i Jamesa Maya.

Wcześniejsze podróżnicze osiągnięcia są niezwykle interesujące, ale teraz skupmy się na elektryzującej wyprawie – Electric Explorer African Challenge 2018.

Dlaczego elektrycznym autem?

No dobrze, ale skąd pomysł, by pojeździć po Afryce autem elektrycznym?

– Obserwuję rozwój aut elektrycznych, interesuję się motoryzacją, Formułą 1 i Formułą E. Jadąc autem elektrycznym, chcę pobudzić wyobraźnię i przekonać ludzi, że da się korzystać z takich pojazdów mimo, miejmy nadzieję, chwilowych braków infrastruktury – mówi Arkady.

spotkanie green projects arkady fiedler
Pamiątkowe zdjęcie z pierwszym człowiekiem, który chce przejechać Afrykę autem elektrycznym 🙂

Podróżnik wyjaśnił nam także, że chce sprawdzić, czy da się przejechać elektrykiem tak bardzo wymagającą trasę ze względu na brak odpowiedniej infrastruktury do ładowania. Dzienny dystans, jaki Arkady wspólnie z fotografem Albertem Wójtowiczem planują pokonywać, to 200 kilometrów. Dlaczego akurat tyle? Bo to bezpieczny dystans dla auta, którym będą przemierzać drugi największy kontynent na świecie. No właśnie, auto.

Nissan Leaf przez Afrykę

Skąd pomysł, by właśnie Leafem udać się na taką wyprawę?

– Leaf jest obecny w telewizji i na YouTubie, testowali go w Top Gear. Pierwsze skojarzenie dotyczące auta elektrycznego to właśnie Nissan Leaf, bo to w końcu najpopularniejszy samochód elektryczny świata. Jest on elektrycznym klasykiem za normalne pieniądze. To również sprawdzona i wytrzymała konstrukcja, na dodatek łatwa w naprawach – mówi Arkady Fiedler.

elektrycznym autem przez Afrykę bagaże
Czy na pewno wszystko spakowane? / Źródło: Arkady P. Fiedler

Zapytaliśmy również o elektryfikacje jakiegoś innego auta z napędem 4×4 (coś w stylu elektrycznej terenówki Acciona), by z większą łatwością pokonywać afrykańską ziemię, tym bardziej że podróż pokrywa się z porą deszczową. Arkady stwierdził, że nie lubi przeróbek i stąd właśnie decyzja o zakupie pierwszego e-auta świata.

Na pokładzie Arkady będzie miał do dyspozycji to, co w standardzie oferuje Leaf, a więc elektryczny silnik o mocy 109 KM, któremu prąd dostarczają baterie o pojemności 30kWh. Opony będą standardowe, ale energooszczędne, żeby jak najbardziej zwiększyć zasięg. Do tego jeszcze dwie zapasowe opony, trochę części na wszelki wypadek (elementy zawieszenia, drążek kierowniczy, łożyska) oraz wszelkie możliwe kable, końcówki i przejściówki do ładowania. W razie większych problemów technicznych ekipa Electric Explorer będzie musiała liczyć na swoją pomysłowość, napotkanych ludzi albo serwisy Nissana. Jednak największym wyzwaniem będzie coś innego…

Jak naładować auto elektryczne w Afryce?

Każdy z nas ma w domu prąd i nawet się nie zastanawia, skąd pochodzi (przypominamy – ze spalania węgla i trochę z OZE). Ba, auta elektryczne można ładować w ponad 150 ładowarkach w naszym kraju, jednak w Afryce dostęp do energii elektrycznej nie jest czymś oczywistym.

Według danych World Energy Outlook 2016, bez elektryczności żyje tam ponad 630 milionów ludzi. Średni wskaźnik elektryfikacji na obszarze subsaharyjskim to raptem 35%. Ba, na obszarach wiejskich (a przecież takie tam przeważają i przez takie będzie też prowadziła trasa) jest dużo niższy i wynosi średnio około 19%.

elektrycznym autem przez Afrykę ładowanie
O takiej ładowarce w Afryce można tylko pomarzyć / Źródło: Arkady P. Fiedler

Arkady P. Fiedler przyznał, że planuje trasę tak, żeby prawdopodobieństwo naładowania Nissana było jak największe. Ale nie ma tak naprawdę pewności, czy na koniec dnia dojedzie na nocleg do wioski, w której ktoś będzie miał prąd. A jeśli nawet będzie miał gniazdko, to czy nie będzie akurat przerwy w dostawie energii (a to się często zdarza). Może się też okazać, że instalacja albo parametry prądu nie pozwolą na ładowanie auta przez całą noc (prądem 220V / 10A trwa to 16 godzin albo dłużej).

Rozwiązaniem będzie agregat prądotwórczy, choć Leaf nie przepada akurat za „jedzeniem” z tego źródła. W ostateczności, gdy nie będzie od kogo pożyczyć prądu, podróżnik będzie musiał wdrożyć w życie na razie ściśle tajny przez poufny plan ładowania auta (nie, nie chodzi o rozkładane panele fotowoltaiczne – są mało wydajne). Indagowany, co to za plan, Arkady uśmiechnął się szelmowsko i raz jeszcze powtórzył, że to na razie ściśle tajne. No cóż, trzymamy kciuki, by jednak miał skąd zaczerpnąć trochę kilowatogodzin, bo przecież Electric Explorer ma przejechać…

15 tysięcy kilometrów na prądzie

Wyprawa rozpoczyna się w RPA, kraju z najlepszą infrastrukturą spośród tych na całej trasie. Potem będzie między innymi Namibia, Angola, Kongo, Nigeria, Mali, Senegal i Mauretania. Ostatnim punktem na trasie będzie Maroko. Więcej krajów, przez które będzie jechał Arkady, znajdziecie na mapce.

elektrycznym autem przez Afrykę mapa
Trasa wyprawy elektrycznym autem wynosi około 15 tysięcy kilometrów / Źródło: Arkady P. Fiedler

W sumie Nissan Leaf przejedzie przez 15 afrykańskich państw leżących po zachodniej stronie kontynentu. Arkady opowiedział, że na trasie przejazdu będzie chciał zobaczyć ciekawe i piękne miejsca, takie jak np. Park Narodowy Ethosa w Namibii, pałace dawnych władców w Kamerunie i pozostałości po pradawnym królestwie Beninu. Równie ciekawa (jeśli nie ciekawsza) będzie możliwość spotkania rdzennej ludności, chociażby przedstawicieli prowadzącej tradycyjny styl życia grupy etnicznej Himba czy członków tajemniczego ludu Dogonów zamieszkującego Mali.

Łączny dystans do przebycia w ramach Electric Explorer Africa Challenge 2018 to około 15 tysięcy kilometrów. To o 1/3 więcej niż do tej pory Arkady przejechał swoim elektrycznym autem podczas testów (więcej szczegółów tutaj). Zapytaliśmy więc, czy oby na pewno jest dobrze przygotowany do wyprawy?

– Testy odbywały się od lipca do grudnia. Nauczyłem się jeździć Nissanem oszczędnie na różnych nawierzchniach i w różnym terenie, także górzystym. Czuję się przygotowany. Na pewno pomoże mi doświadczenie zdobyte podczas wcześniejszych podróży – mówi Fiedler.

elektrycznym autem przez Afrykę 1
Tak może wyglądać jazda elektrycznym autem przez Afrykę (choć na zdjęciu akurat jazda testowa w Polsce) / Źródło: Arkady P. Fiedler

Wyprawa z ekologiczną misją

Afrykańska podróż Nissanem Leaf potrwa około 4 miesiący. W tym czasie Arkady będzie w miarę możliwości publikował na swoim Facebooku wpisy, więc możecie tam śledzić jego poczynania. Po powrocie do kraju możecie być za to pewni, że będzie dużo obszerniejsza, filmowa relacja oraz spotkania z podróżnikiem.

Podróż elektrycznym autem przez afrykańskie krajobrazy ma udowodnić, że da się jeździć takim pojazdem mimo braków w infrastrukturze. W Polsce nie jest aż tak źle – ładowarek wciąż przybywa, a ostatnio weszła przecież w życie ustawa o elektromobilności, która ma pomóc w tym, żeby zwolenników elektryków było coraz więcej.

A my tymczasem trzymamy kciuki za Arkadego i życzymy mu duuuuuuuużo prądu do ładowania Nissana, jeszcze więcej energii na całą drogę i mnóstwa życzliwych ludzi na jego drodze. To będzie niewątpliwie eko-scytująca wyprawa!