Nowa ustawa o odnawialnych źródłach energii

Od 1 lipca obowiązuje już nowa ustawa o odnawialnych źródłach energii. Oznacza to, że zakończyła się w Polsce era proekologicznego i proklimatycznego podejścia do zielonej energii, a rozpoczął się czas jeszcze większego dotowania węgla i dosłownej walki z wiatrakami. Dziękujemy ci „dobra zmiano”.

Było w miarę dobrze, będzie fatalnie

Poprzednia wersja ustawy o OZE z 20 lutego 2015 roku została przegłosowana za czasów poprzedniego rządu (czyli PO-PSL). Oznacza to, że nie ważne były sensowne z punktu widzenia rozwoju energetyki odnawialnej i polityki klimatycznej jej zapisy. W nowej rzeczywistości politycznej należało to wszystko zmienić. A że aktualnie rządzące ugrupowanie widzi wrogów także wśród rowerzystów, wegetarian i wyznawców zielonej energii, to tym bardziej trzeba było coś z tym zrobić.

No i jak pomyśleli (chyba), tak zrobili. Żeby nie utrudniać sobie życia i przyspieszyć prace wybrano wariant inicjatywy poselskiej (bo nie zakładamy, że posłowie nie chcieli prowadzić konsultacji społecznych, prawda?). Dzięki temu w ciągu zaledwie 7 tygodni w Ministerstwie Energii powstała ustawa, która na najbliższe lata (oby nie dziesięciolecia) niekorzystnie wpłynie na polski rynek OZE.

nowa ustawa o odnawialnych źródłach energii
Farma wiatrowa w Biedesheim w Niemczech / Źródło: Karsten Würth, Unsplash

Opust zamiast taryf gwarantowanych

W dotychczas obowiązującej ustawie chyba najlepszym jej zapisem były tzw. taryfy gwarantowane (za granicą znane jako ”feed-in tariff”, albo FIT). Ich zaletą jest to, że pozwalają potencjalnym inwestorom łatwo wyliczyć, czy wchodzić w biznes związany z OZE, ponieważ gwarantują stałą cenę za zieloną energię przez długi okres. W Polsce miało to być 15 lat.

Natomiast teraz nowa ustawa o odnawialnych źródłach energii wprowadza mało popularny termin, czyli opust (może w przy okazji nowelizacji będzie odpust?). Według Słownika Języka Polskiego takie słowo istnieje i oznacza ”zniżkę ceny kupna, przyznawaną przy zakupach hurtowych” (drugie znaczenie, tj. ”w ćwiczeniach gimnastycznych: ruch kończyn lub tułowia ku dołowi” raczej do tej ustawy nie pasuje). A na co ten opust?

Opust w wysokości 80% ma być przyznawany przy zakupie energii prosumentom, czyli właścicielom mikroinstalacji o mocy do 10 kW. Dla instalacji z zakresu między 10 a 40 kW będzie przysługiwał rabat w wysokości 70%. Czyli za każdą wyprodukowaną 1 kWh przysługiwać nam będzie 0,8 lub 0,7 kWh z krajowej sieci elektoroenergetycznej. Z kolei nadwyżki energii wytworzone w mikroinstalacjach będą oddawane za darmo koncernom energetycznym, które tę energię mogą odsprzedać dalej innym odbiorcom końcowym.

Taki system jest krytykowany przez większość organizacji związanych z energetyką prosumencką, ale także przez operatorów systemu. Według nich określone ustawą wartości opustów nie pokryją kosztów związanych z instalacjami OZE, a więc w konsekwencji będą przynosiły one straty. Można by rzec – super warunki.

Prosument, czyli kto?

Zmianie uległy także kolejne zapisy związane z energetyką obywatelską. We wcześniejszej ustawie prosument był tworem nie do końca sprecyzowanym, choć co do zasady miał on wytwarzać zieloną energię na własne potrzeby lub na sprzedaż. Aktualnie nowa ustawa o odnawialnych źródłach energii doprecyzowała je na tyle, że nie będzie już pola do interpretacji (to akurat plus).

Prosument AD2016 to odbiorca końcowy (a nie osoba fizyczna), który produkuje energię z odnawialnego źródła  w celu jej zużycia na potrzeby własne niezwiązane z wykonywaną działalnością gospodarczą. Oznacza to, że od teraz również szkoły, urzędy, parafie, itp. będą mogły czerpać korzyści z bycia prosumentem. Jednakże jeśli chcesz mieć na dachu swojego domu instalację fotowoltaiczną i w tym samym domu masz zarejestrowaną działalność gospodarczą, to na prosumenta już się nie kwalifikujesz.

nowa ustawa o odnawialnych źródłach energii
Naziemna instalacja fotowoltaiczna w Niemczech / Źródło: Karsten Würth, Unsplash

I teraz biorąc pod uwagę super promocyjne opusty dla prosumentów oraz fakt, że nadwyżka ponadto to, co sam zużyjesz jest za darmo przekazywana państwu, to przez 10 lat udzielonego na podstawie ustawy wsparcia nie ma szans na to, żeby domowa instalacja PV szybko się zwróciła. Eksperci szacują, że będzie to minimum 13 lat (tutaj znajdziecie dobre wyliczenia), czyli słabo.

Ustawa o odnawialnych źródłach energii, czy raczej o współspalaniu i dotowaniu węgla?

Dla większych graczy zamiast taryf gwarantowanych ustawodawca przewiduje system aukcyjny. Na największe wsparcie będą mogły liczyć najbardziej stabilne pod względem wytwarzania źródła, czyli ukochane przez obecny rząd elektrownie węglowe współspalające biomasę (czy to jest w ogóle zielona energia?). Na drugim końcu listy są instalacje fotowoltaiczne i „zabójcze” turbiny wiatrowe, które dzięki swojej nieprzewidywalności nie znajdują uznania polskiej władzy, choć na świecie biją rekordy w nowych zainstalowanych mocach.

Nowa ustawa o odnawialnych źródła energii wprowadza pewną nowość (jak przystało na nową ustawę). Otóż art. 2 pkt. 3a definiuje pojęcie lokalnej biomasy, która aby tytułować się lokalną musi zostać pozyskana z obszaru o promieniu 300 km od instalacji, która ją się później spali (art. 119).

Faktem jest, że świat staję się globalną wioską, ale nie sądziliśmy, że PiS aż tak lokalnie traktuje cały nasz kraj (zobaczcie na mapkę poniżej). Szkoda tylko, że nikt nie dolicza emisji CO2 i zanieczyszczeń z transportu, który tę biomasę będzie dostarczał (może drzewa z całej Polski ciężarówkami, a łupiny orzechów statkami z odległych krajów?).

nowa ustawa o odnawialnych źródłach energii
Obszar, z którego można pozyskiwać lokalną biomasę, czyli cała Polska / Źródło: opracowanie własne na podstawie Google Maps

Zrzutka na polski węgiel

Na deser nasz rząd zafundował swym wiernym wyborcom i niewiernym niewyborcom podniesienie opłaty przejściowej. Dopisywana jest ona do każdego rachunku za energię elektryczną (sprawdźcie sami za co płacicie). Do tej pory jeżeli zużywaliście rocznie ponad 1 200 kWh (a średnio gospodarstwo domowe w Polsce zużywa ok 2 000 kWh/rok), to co miesiąc dopłacaliście 3,85 zł brutto z okazji pokrycia ”kosztów powstałych u wytwórców w związku z przedterminowym rozwiązaniem długoterminowych sprzedaży mocy i energii elektrycznej” (że co?).

W uproszczeniu i w teorii są to pieniądze na modernizację elektrowni węglowych (taki „abonament” na polski węgiel). A że tych pieniędzy zawsze jest mało, to pani premier i spółka wymyśliła podwyżkę. I tak od nowego roku trzeba będzie zapłacić 8 zł brutto miesięcznie. Rocznie wychodzi 96 zł, a do tej pory płaciliśmy 46,20 zł. No ale przecież każdy z przyjemnością dołoży 50 zł rocznie na nasz jedynie słuszny węgiel, prawda?

Skuteczna walka z wiatrakami

Jakby mało było złych wiadomości wynikających z tego, że od lipca weszła nowa ustawa o odnawialnych źródłach energii, to przecież niedawno prezydent podpisał tzw. ustawę antywiatrakową (wśród wyznawców szkodliwości wiatraków to tzw. ustawa odległościowa). Mówi ona, że turbinę wiatrową można postawić w odległości co najmniej dziesięciokrotności całkowitej jej wysokości od najbliższych budynków. W praktyce będzie to minimum 1,5 kilometra.

Według ekspertów w Polsce nie będzie już praktycznie żadnych miejsc, w których będzie możliwe wybudowanie nowych farm wiatrowych. Straci na tym nie tylko polski miks energetyczny, który nadal w ok. 85% oparty jest na węglu, ale także gminy, który dzięki wiatrakom mogły zapewnić sobie dodatkowe wpływy do budżetu.

nowa ustawa o odnawialnych źródłach energii
Nowa ustawa o odnawialnych źródłach energii gwarantuje, że takich widoków już możecie w Polsce nie zobaczyć / Źródło: WestBoundary Photography, Unsplash

Jakby tego było mało ta ustawa nakłada dużo wyższe koszty ubezpieczenia i podatków od nieruchomości oraz koszty przeglądów w związku ze zmiana definicji budowli w Prawie budowlanym. Tym samym właściciele istniejących turbin wiatrowych będę zmuszeni ponosić zdecydowanie większe koszty operacyjne niż obecnie. Stopa zwrotu typowego projektu wiatrowego spadnie z akceptowalnego poziomu 7,1% do wartości 0,7%, czyli znacznie poniżej finansowania dłużnego. Przekładając to na język polski – nie będzie się w ogóle opłacało stawiać nowych farm wiatrowych (o ile będzie gdzieś wolne miejsce), a na dodatek rentowności tych już zbudowanych wiatraków znacząco spadnie.

Co powie Unia?

Po wejściu w życie nowa ustawa o odnawialnych źródłach energii oraz ustawa odległościowa sprawiają, że obraz energetyki odnawialnej robi się w Polsce coraz mniej zielony. Ciekawi jesteśmy jakich to sztuczek będą musieli użyć rządzący, gdy w 2020 roku będzie się trzeba tłumaczyć Unii Europejskiej z osiągnięcia 15,1% udziału odnawialnej energii w zużyciu końcowym. A nie, przecież to będzie wina Tuska.

 

Źródła: Chrońmy klimat, OdnawialneŹródłaEnergii.pl, cire.pl, Dziennik Ustaw 2016 poz. 925, Dziennik Ustaw 2016 poz. 961

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz