Gigafabryka to fabryka na miarę Tesli. Po prostu.
Gigafabryka Tesli miała być otwarta w 2017 roku, ale jakoś tak Elon Musk się spiął w sobie i otworzył jedną z największych fabryk świata w zeszły piątek. Dlaczego to ważne i eko-scytujące?
Po pierwsze, na ostatniej prostej Gigafabryka powstawała dzięki pracy ponad tysiąca robotników pracujących po 7 dni w tygodniu na dwie zmiany. A nie jest to łatwa praca, bo fabryka powstaje w amerykańskiej Newadzie (nie w Chinach!), na pustyni, na działce o powierzchni ponad 12 km kwadratowych, z czego tylko około 2 km kwadratowe będą przeznaczone pod fabrykę. Reszta powierzchni zostanie zabudowana panelami słonecznymi, bo Gigafabryka ma być samowystarczalna energetycznie (moc do produkcji baterii ma pochodzić ze słońca, wiatru i źródeł geotermalnych). IKEA ma podobne pomysły.
Co więcej, lokalizacja i kształt wszystkich budynków pomyślano tak, by w czasie budowy ograniczyć do minimum zmiany w środowisku, a sam kształt hali fabrycznej został zoptymalizowany pod kątem szybkiej, efektywnej i zrównoważonej produkcji.
Gigafabryka Tesli – giga produkcja, giga ambicje
Po drugie, Gigafabryka do 2020 roku ma osiągnąć szczyt swoich możliwości, czyli jej 6500 pracowników ma produkować litowo-jonowe baterie do ponad pół miliona elektrycznych modeli Tesli, m.in. stosunkowo taniego Modelu 3 (zebrano ponad 400 tys. zamówień w kilka dni po premierze) oraz szałowej, spektakularnej i obezwładniającej swoim futuryzmem Tesli X. Wszystkie te baterie mają mieć moc 35 GWh. To dużo? To 35 miliardów watów na godzinę – tak, to dużo. Bardzo. Mamy jednak pewne wątpliwości i obawy…
Fabryka Nissana (uznanego, doświadczonego i zaprawionego w motoryzacyjnych bojach producenta samochodów) w brytyjskim Sunderland potrzebowała 28 lat, by dojść do produkcji pół miliona aut rocznie, a Elon Musk chce to zrobić w cztery lata po otwarciu, raptem 17 lat po założeniu firmy (Nissan powstał w czasach zamierzchłych, więc ma doświadczenie, no i to japońska firma, a Japończycy są efektywni), obecnie produkując mniej niż 50 tys. aut rocznie. Odważne. Eko-scytujące. Szalone?
Po trzecie, jeśli wszystko pójdzie dobrze, sama Gigafabryka Tesli za 5 miliardów dolarów będzie docelowo produkować każdego roku więcej litowo-jonowych baterii niż wyprodukowano ich na całym świecie w 2013 roku, dzięki czemu ich cena ma spaść o 30%. Tyle tylko że to chyba nie jest koń, na który Tesla powinna stawiać. Baterie litowo-jonowe, choć popularne, każdego roku coraz lepsze i napędzające laptopy, komórki i samochody, nie są najlepszym rozwiązaniem, bo wciąż długo się ładują i szybko rozładowują. Rozwiązaniem mogą być baterie litowo-powietrzne (prace nad nimi trwają), które mają być do 15 razy bardziej pojemne w energię niż litowo-jonowe. Na razie jednak są zbyt wrażliwe na ciepło (by dawać energię, potrzebują powietrza, a ciepłe powietrze im nie służy), ale prace trwają.
Last but not least, gigafabrykę Tesli będzie można zwiedzać, ponieważ, jak mówi Elon, „it’ll be worth seeing”.
Co jeszcze wymyśli Elon Musk?
Żeby jeszcze było bardziej science-fiction, do Gigafabryki Tesli powinny prowadzić podwodne tunele, jakie chce zbudować Norwegia do 2035 roku. Idea jest prosta – 30 m pod powierzchnią wody zawieszone są zamknięte tunele (nie toną za sprawą boi pływających na powierzchni), dzięki czemu na drogach lądowych jest mniejszy ruch, komunikacja między fiordami łatwiejsza, a ich budowa tańsza niż drążenie głębokich tunelów (fiordy są nieregularne i głęboko wbijają się w morze). Ale racja, to niemożliwe, nie da się tego zbudować w pustynnej Newadzie. Choć może Elon Musk ma to już w planie?
Tego na razie nie wiemy, ale poznaliśmy ostatnio drugą część planu Tesli na przyszłe lata. Pierwszy plan powstał dekadę temu i został zrealizowany – powstało drogie auto elektryczne (Tesla Roadster), które pozwoliło firmie sfinansować produkcję dwóch nieco tańszych (Model X oraz Model S), które z kolei pozwoliły na wyprodukowanie prawie masowego Modelu 3. Poza tym Tesla chciała i wzmocniła swoją pozycję w zakresie energii słonecznej (przejmując producenta ogniw fotowoltaicznych SolarCity) i zadomawiając się na rynku akumulatorów (kupujesz akumulator Tesli i montujesz go na ścianie, a on zbiera energię z baterii słonecznych i zasila dom lub, no cóż, Teslę zaparkowaną w garażu). A jaki jest kolejny plan?
Na dachach samochodów Tesli mają się znaleźć panele słoneczne (nadadzą autu eko-scytującego wyglądu i zasilą wiele urządzeń pokładowych), a same auta mają być jeszcze bardziej autonomiczne, a przez to 10 razy bezpieczniejsze niż auto kierowane przez człowieka. Ba, te autonomiczne auta mają być podłączone do czegoś na kształt Ubera, to znaczy właściciel Tesli może ją wynajmować w czasie, gdy jej nie potrzebuje, przy okazji na tym zarabiając. Czyli jadę Teslą do pracy, zostawiam ją na parkingu, a jak ktoś jej potrzebuje, to ją sobie wzywa za pomocą smartfona i Tesla sama, autonomicznie, jedzie we wskazane miejsce po kogoś w potrzebie, a ja mam z tego pieniądze – genialne! Ostatnia składowa „Master Plan – part deux” (po co ten po francusku zapisany liczebnik w nazwie?!) to nowe modele – mały SUV, pikap i ciężarówka (oczywiście elektryczna i autonomiczna). Elon, trzymamy za słowo!
Źródła: Autocar, Carscoop, Tesla