Skandalem można nazwać to, że minister zdrowia uważa smog w Polsce za zagrożenie teoretyczne. Chyba dawno nie był na powietrzu.
Smog w Polsce to teraz temat numer 1
To, że zanieczyszczenie powietrza w Polsce stanowi śmiertelny problem, pisaliśmy już w zeszłym roku. Od kilku dni polskie media znowu żyją tym tematem. Smog pojawia się praktycznie w każdych wiadomościach, czy to w radiu, czy telewizji. Portale internetowe prześcigają się w prezentowaniu najnowszych danych ze stacji pomiarowych. Czasem pokuszą się też o zdjęcia na żywo i kolorowe infografiki, a nawet związane ze smogiem memy.
Smog w Polsce zainteresował również zagraniczne media. Dzięki temu podkrakowska miejscowość Skała stała się sławna. Wszystko przez to, że odnotowano tam rekordowo wysokie stężenie pyłu PM2,5. Wynosiło on 979 µg (mikrogramów) w metrze sześciennym i było wyższe niż w wiecznie zasmrodzonym Pekinie. Wprawdzie pomiaru dokonano na przenośnym urządzeniu (dzięki aktywistom z Krakowskiego Alarmu Smogowego), ale i tak wysoki wynik utrzymywał się przez 3 godziny. To wystarczyło, by w sensacyjnym stylu napisał o tym sam Financial Times. Takiej darmowej reklamy burmistrz Skały się nie spodziewał.
Oczywiście nie tylko Polska boryka się problemem zanieczyszczenia powietrza. Chociażby Londyn w ciągu pierwszych pięciu dni stycznia przekroczył już normy zanieczyszczeń na cały rok 2017. Paryż z kolei musi co jakiś czas ogłaszać alarmy smogowe (ale przy dużo niższych stężeniach niż u nas), nawet mimo tego, że wprowadził ograniczenia w ruchu starych samochodów.
Patrząc racjonalnie, taki zły stan powietrza to nic nowego. Smog był wcześniej, jest i będzie się pojawiał w kolejnych latach (niestety). Po prostu kiedyś nie było Internetu, no i polskie media zaczęły się zajmować tym tematem na dużo większą skalę. Może już się znudziły pisaniem o Trybunale Konstytucyjnym i okupacji mównicy sejmowej? Smog wydaje się dużo ważniejszym problemem dla ludzi, bo przecież nie dość, że zabija, to na dodatek odkłada się w mózgu.
Skąd się bierze smog?
Przyczyny powstawania smogu są znane wszem i wobec. Muszą być odpowiednie warunki meteorologiczne, żeby w powietrzu zawisł smog: mróz (ludzie bardziej palą w piecach), inwersja (warstwa zimnego powietrza blokuje odpływ do góry spalin) oraz brak wiatru. Do tego oczywiście przydaje się położenie miasta w naturalnej kotlinie lub niecce, a także zabudowywanie i likwidowanie (albo już brak) naturalnych korytarzy przewietrzających teren. Jak chcecie się zapoznać ze smogowymi faktami i mitami, to poczytajcie sobie Tygodnik Powszechny.
A teraz najważniejsze – potrzebne są trujące spaliny. W największym stopniu pochodzą one z kominów domków jednorodzinnych i kamienic opalanych węglem, drewnem i różnymi śmieciami, a także z transportu drogowego (w Warszawie to akurat nawet 60%). Zresztą sami zobaczcie, co za co odpowiada.
Polak pali śmieci i myśli, że jest eko-scytujący
O ten ostatni element smogowej układanki akurat nie trzeba się martwić. Zgodnie z przeprowadzonymi wśród Polaków badaniami w ramach kampanii „Nie rób dymu”, 40% z nich nie ma pojęcia, czym jest niska emisja. A co gorsza, aż 20% naszych rodaków jest przekonanych, że palenie śmieciami to wyraz przedsiębiorczości, oszczędności i zachowania proekologicznego (sic!). Bareja by tego nie wymyślił.
Gdy Ministerstwo Środowisko w październiku 2014 roku zapytało obywateli o powody złej jakości powietrza w Polsce, to ci na pierwszym miejscu wskazali duże zakłady energetyczne i przemysłowe. Potem wymienili transport samochodowy, a dopiero na trzecim miejscu emisję ze źródeł indywidualnych, czyli z domów. Pewnie teraz odpowiadaliby już inaczej.
Alarm smogowy prawie codziennie?
W ostatnich dniach sytuacja w wielu miastach posiadających stacje pomiarowe była tak tragiczna, że media ogłaszały alarmy smogowe. W tych mniejszych miastach pewnie też by tak wyglądała, ale oficjalnych pomiarów tam nie ma, więc mieszkańcy żyją często w błogiej nieświadomości.
Władze lokalne musiały zacząć reagować na zdecydowanie niezdrową sytuację, gdy okazało się, że normy jakości powietrza są przekroczone o setki procent (czasem nawet o 1000%!). Warszawa, Kraków i Częstochowa wprowadziły darmową komunikację miejską. Rybnik miał tak wysokie stężenie pyłów zawieszonych, że burmistrz odwołał na dwa dni zajęcia w przedszkolach i szkołach. Zaczęły się w końcu pojawiać komunikaty o unikaniu przebywania poza domem. Są to niestety działania doraźne mające jedynie ograniczyć negatywne skutki narażenia na smog.
Teraz temat smogu na chwilę ucichnie dzięki Dieterowi. Wbrew pierwszym skojarzeniom nie chodzi wcale o lidera Modern Talking, tylko o rozkręcający się właśnie układ niżowy. Przewietrzy trochę, no cóż, powietrze nad naszym krajem i sypnie śniegiem. Ale możecie być pewni, że smog wróci. I nie powinno to nikogo dziwić, tak jak nie dziwi to jednostki odpowiedzialnej za Państwowy Monitoring Środowiska.
Jest lepiej, ale nadal bardzo źle
Pod koniec zeszłego roku Generalny Inspektorat Ochrony Środowiska opublikował raporty na temat stanu polskiego powietrza. Według GIOŚ nie jest wcale tak tragicznie z polskim powietrzem. Tak przynajmniej odebraliśmy te najnowsze raporty. Przecież wskaźniki roczne nieco spadają (np. o 2%), a przekroczenia nie są aż tak częste (bo normy mamy wysokie – spójrzcie na poniższą grafikę). Do tego w zimie było zimno i pogoda nie sprzyjała, więc co zrobić – jaki klimat, taki smog.
Prawda jest taka, że tak naprawdę nic wielkiego się nie dzieje w temacie poprawy jakości powietrza w Polsce. Widać to doskonale na wykresie pokazującym zmiany stężeń rocznych oraz 24-godzinnych pyłu PM10. Naprawdę, nie ma się czym chwalić.
Trują nas pyły i benzo(a)piren
Większość polskich miast boryka się z problemem nadmiernego zanieczyszczenia powietrza. W 2015 roku najwyższe średnie dobowe stężenie pyłu zawieszonego PM10 odnotowano w Pszczynie (321 µg/m3), ale tuż za nim były takie miasta jak Grudziądz, Rybnik, Knurów, Zabrze, Kraków, Katowice, Częstochowa, Gliwice i Myszków.
Najwięcej dni, podczas których przekroczone było dopuszczalne dobowe stężenie PM10, było w Krakowie (200 i 120 w zależności od stacji pomiarowej). Ale równie źle było w Bogatyni, Pszczynie, Opocznie, Nowym Sączu i Gliwicach, a także w Łodzi. Zresztą wszędzie tam, gdzie widzicie czerwone kropki, było źle.
Niestety, może być jeszcze gorzej. W kategorii zanieczyszczenia powietrza rakotwórczym benzo(a)pirenem nie mamy sobie równych w Europie. Średnie roczne stężenie w naszym kraju wynosiło w 2014 roku prawie 5 ng/m3. Trochę lepiej pod tym względem było w Czechach (3,9 ng/m3), ale kolejne kraje są daleko za nami (w pozytywnym znaczeniu).
W Polsce jedynym miastem, które w 2015 roku nie miało przekroczonego rocznego stężenia B(a)P, był Koszalin. W pozostałych badanych lokalizacjach (41 z 43) wartości były wyższe od poziomu 1 ng/m3. Najgorszy wynik miały Opoczno (15,6 ng/m3) i Nowa Ruda (15,3 ng/m3). Dalej na liście znalazły się też Tomaszów Mazowiecki i Rybnik, ale także Łódź (8,7 ng/m3) i oczywiście Kraków (8,3 ng/m3).
Przydałoby się więcej stacji pomiarowych
Według nas konieczne jest zwiększenie ilości stacji monitorujących stan powietrza. Teraz działają one przede wszystkim w większych miastach, aktywnych jest w sumie 243. Ostatnio w Krakowie oddano do użytku kolejną i teraz mieszkańcy mogą korzystać aż z 8 stacji. W Warszawie jest ich 6, ale w Łodzi są tylko trzy, a w Poznaniu jedynie dwie. Dobrze, że są już dostępne mobilne urządzenia pomiarowe (ale nie na smartfona). Dzięki niemu Krakowski Alarm Smogowy może monitorować stan powietrza w okolicznych miejscowościach.
Co dziwne, ostatnio podczas oceny projektów zgłoszonych do budżetu obywatelskiego w Poznaniu odrzucono projekt mobilnej stacji pomiarowej. W uzasadnieniu napisano, że „zgodnie ze sztuką w Poznaniu ilość stacji jest wystarczająca do oceny jakości powietrza i przekracza wymagania dla w pełni wiarygodnego określenia jakości powietrza”. Pozwolimy się z tym nie zgodzić. Przecież gdy mamy do dyspozycji małą liczbę stacji, to nie sposób określić, czy w dalszej odległości też mamy zatrute powietrze, czy może jest jednak nieco lepiej.
Smog będzie wracał
Same raporty oceny jakości powietrza, czy to te robione przez GIOŚ, NIK albo Europejską Agencję Środowiska, nie wystarczą. Potrzeba konkretnych działań na poziomie krajowym i lokalnym. I to w trybie pilnym. Program Kawka dofinansowujący wymianę starych pieców na nowe kotły gazowe lub podłączenie do sieci ciepłowniczej został przez NFOŚiGW zakończony, mimo że jeszcze jest tyle do poprawy w tej kwestii.
Nowelizacja Prawa Ochrony Środowiska z zeszłego roku też nie wystarcza, bo konieczne są też daleko idące zmiany w regulacjach ograniczających sprzedaż kotłów na paliwo stałe oraz wprowadzenie norm jakości (albo wręcz całkowitego zakazu stosowania) na różne odpadowe frakcje węgla. Przydałoby się również, żeby politycy wreszcie wykazali się odwagą i zakazali wjazdu starych aut do miast.
Tymczasem premier Beata Szydło będzie debatować na temat smogu na posiedzeniu Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów 17 stycznia. Czy pod naciskiem mediów i zasmogowanego społeczeństwa wystarczy woli politycznej, żeby w końcu na poważnie i kompleksowo zająć się tematem smogu i ogólnie złej jakości powietrza w Polsce?
Zobaczcie film „Cały ten smog”
Na koniec jeszcze poświęćcie pół godziny i obejrzyjcie film pt. „Cały ten smog” autorstwa Tomasza Borejzy i Tomasza Wełny, którzy byli tak uprzejmi, że go nam udostępnili. Dowiecie się z niego, jaki wpływ na nasze zdrowie ma smog. Warto o tym wiedzieć i warto się smogu wystrzegać. Życzymy czystego powietrza!
Źródła: Raport 2016 GIOŚ PMŚ, Raport 2016 GIOŚ WWA, EEA Air Quality Report 2016, Polski Alarm Smogowy, Cały ten smog