Drewniany wieżowiec – to brzmi jak żart, ale to poważna, ekologicznie pożądana sprawa. Poza tym w Chinach powstaje najbardziej zielona fabryka za Wielkim Murem (choć jest szara), a w Australii uruchomiono przed deadlinem ogromną baterię, dzięki której Iron Man ograniczy obezwładniająco wielkie straty, jakie ponosi. Co by nie mówić, dzieje się!
Po pierwsze, drewniany wieżowiec
W 2018 roku powstanie drewniany wieżowiec w Wiedniu. Hoho, bo tak się nazywa, będzie, co za niespodzianka, drewniany, a przy tym wysoki na 84 m i 24 piętra. Na 25 tys. m2 jego powierzchni będą mieszkania, hotel, biura, spa i restauracje. Z punktu widzenia swojej architektonicznej wizualności drewniany wieżowiec Hoho nie wnosi nic nowego, ot, to po prostu kolejny, modernistyczny wieżowiec, niemalże zaniedbywalny estetycznie i historycznie, na dodatek zbudowany przy zwykłej, a nie solarnej drodze. Ale technologicznie wyznacza nowe horyzonty, podobnie jak inne produkty z drewna.
Na przykład 75% jego konstrukcji na powierzchni będzie wykonane z drewna (reszta betonowa, głównie szkielet), co pozwoli ograniczyć emisję CO2 w czasie budowy o 2800 ton dwutlenku węgla (to tyle, ile wytworzymy, pokonując codziennie dystans 40 km przez 1300 lat) i zaoszczędzić 300 tys. MWh energii (wystarczy, by ogrzewać 32 mieszkania przez 1100 lat!). Taki, a nie inny budulec to również niższe koszty ogrzewania, wysokie walory estetyczne i ogólna przyjazność dla otoczenia.
Jednak na niewyobrażalnej ilości 3,6 tys. m3 drewna, które zostanie wykorzystane do budowy, ekologiczność tego budynku się nie kończy. Windy będą odzyskiwały energię, tu i ówdzie zamontowane zostaną panele fotowoltaiczne (ale nie takie fajne jak te), a deszczówka po przefiltrowaniu będzie wykorzystywana w basenie. Zadbano również o odpowiednie zabezpieczenie przeciwpożarowe. To dobrze. Inne drewniane budynki powstają lub powstały w Finlandii, USA, Wielkiej Brytanii i Francji. Ciekawe, prawda? Aby być bardziej eko w przyszłości wykorzystujemy techniki z przeszłości.
Po drugie, wyjątkowo ekologiczna fabryka
Polestar to nowa marka szwedzkiego Volvo i chińskiego Geely. Na razie Polestar pokazał jeden model o wiele mówiącej nazwie 1. Jest hybrydowy, piękny i w ogóle podniecający.
Kolejne modele (tak, tak, macie racje, o nazwach 2 i 3) będą już elektryczne. Nie będzie można ich kupić, tylko długoterminowo wypożyczać. Trzeba będzie je jednak wyprodukować, czym zajmie się budowana właśnie fabryka Polestar w chińskim Chengdu. Choć byśmy chcieli, to niestety ta fabryka nie będzie zamieniała dwutlenku węgla na proszek do pieczenia.
A właściwie manufaktura (roczna produkcja Polestara to ledwie 500 sztuk) z centrum obsługi klientów i torem wyścigowym. Nowa fabryka ma być najbardziej ekologicznym budynkiem tego typu w Chinach (docelowo ma mieć ekologiczny certyfikat LEED Gold) i jednym z najbardziej zielonych na świecie. Hm, z tym trochę krucho, bo, jak widać na zdjęciach, jest szara 🙂
Po trzecie, Elon Musk wygrał zakład
Elon Musk, który podobno jest inspiracją dla komiksowego Iron Mana, zadziwił nas ostatnio najzrywniejszym samochodem świata, czyli Roadsterem (od 0 do 96 km/h w 1,9 s), który też potrafi między ładowaniami przejechać 1000 km (rekord świata) i rozpędza się do ponad 400 km/h (kolejny rekord, a co!).
Oprócz tego Iron Man aka Elon Musk pokazał ciężarówkę – futurystyczną, autonomiczną, elektryczną i, to chyba jasne, najszybszą na świecie. Musk zaprezentował te dwa modele chyba tylko po to, by odwrócić uwagę świata od horroru, jaki przeżywa z produkcją Modelu 3 (mówiąc wprost, jest fatalnie) i przekonać udziałowców, że choć traci 8 tys. dolarów na minutę, to jednak wszystko ma pod kontrolą. To się okaże.
Do sukcesów Muska można zaliczyć to, że wygrał zakład. Otóż zakład polegał na tym, że jeśli w mniej niż 100 dni po podpisaniu kontraktu zbuduje olbrzymią baterię w Południowej Australii (jeden z regionów, no cóż, Australii), to władze mu zapłacą. A jak nie uda mu się dotrzymać terminu, to zrobi to darmo. Czyli wtedy traciłby jeszcze więcej niż 8 tys. dolarów na minutę, auć! Na szczęście się udało.
Baterie są te same, które montowane są w autach Tesli, tyle tylko że jest ich baaardzo dużo, a są po to, by gromadzić energię z farmy wiatrowej i oddawać ludziom, gdy wiatru jest mniej. Dlaczego? Bo wcześniej mieszkańcy mieli problem ze stabilnością zasilania. A teraz już mieć nie będą. Elon pomaga ludziom. Jakby nie patrzeć.