Myślałem, że jak zacznę czytać gazetę na telefonie zamiast na papierze, to będę lepszy dla środowiska. Okazuje się, że nie.
Już od ponad roku czytam ulubioną gazetę na smartfonie, ale im dłużej to robię, tym chyba bardziej niszczę środowisko. Po pierwsze, w moim smartfonie są baterie. Po drugie, mój smartfon zabija planetę. Po trzecie, mój smartfon jest non stop online. I to jest właśnie problem.
Internet zużywa strasznie dużo energii
Według Greenpeace, Internet zużywa rocznie więcej prądu niż Rosja. Rozumiem, gdyby to było więcej niż Luksemburg lub Andora, ale Rosja jest jak gdyby dużym krajem… Idąc dalej, gdyby Internet był państwem, byłby piątym krajem na świecie pod względem konsumowanej energii. Co więcej, roczna emisja CO2 przez Internet to 300 milionów ton dwutlenku węgla, a według Guardiana to tyle, ile wyemitowałby każdy Brytyjczyk, latając dwukrotnie z Londynu do USA. Wow! Inne zastraszające ekologicznie statystyki?
W 2005 roku w USA było ponad 10 milionów centrów obliczeniowych i skonsumowały one tyle energii, że można by było zasilać nią Wielką Brytanię przez 2 miesiące. Między 2000 a 2006 rokiem Internet podwoił swój głód prądu, ale przy tym ruch w wirtualnej rzeczywistości zwiększył się 32 miliony razy, więc wzrost energochłonności świata online nie jest tak duży.
Ba, podobno wygooglowanie hasła „soylent green” zużywa tyle energii, ile przejechanie autem 75 cm (kto to oblicza?!). Hasło „nilbog” to tyle energii, ile zużywa zmywarka, natomiast hasło „funny cat pictures” to energetyczno-środowiskowy koszt równy przygotowaniu cheesburgera. Ba, jedna wiadomość typu spam generuje 0,3 g CO2, a wysyłanie tych wszystkich wiadomości (są ich miliardy rocznie!) to emisja równa tej generowanej przez 1,6 miliona aut!
Każda sekunda w Internecie powoduje emisje CO2
Głównym winowajcą internetowych emisji CO2 jest Google – przetwarza 3,5 miliarda zapytań dziennie (47 tys. zapytań na sekundę) i odpowiada za 40% całkowicie realnej emisji CO2 do atmosfery z wirtualnego świata (owe 47 tys. zapytań to 500 kg emisji CO2 na sekundę). Wszystko dlatego, że wirtualny świat opiera się na istniejących realnie serwerach i centrach obliczeniowych, które potrzebują prądu, by działać i energii do chłodzenia, by się nie przegrzać. Obsługa zapytań w Googlu jednej osoby przez miesiąc to energetyczny koszt równy przejechaniu autem spalinowym niecałych 2 km. Najlepsze jest to, że można na bieżąco obserwować emisję CO2 przez Googla. Jest to możliwe na tej stronie (lepiej na nią nie klikajcie jeśli chcecie spać spokojnie).
Winny jest też Facebook – w 2016 roku wyemitował 718 tys. ton CO2, a to tyle, ile 77,5 amerykańskich odmów emituje przez rok (ciekawe, w ilu z tych domów mieszkańcy mają Facebooka?). My też mamy Facebooka, więc przyczyniamy się tym do ocieplenia klimatu, sic! A zatem każde kliknięcie lub muśnięcie ekranu smartfona to kolejne cegiełki ocieplenia klimatu. Przerażająca świadomość.
Można jednak powiedzieć, że tak ekologicznie przerażająco w świecie online już było. Wszystko dlatego, że w 2010 roku Google postanowiło, że będzie zielone energetycznie. Przez te lata gigant online podpisał wiele umów na zakup zielonej energii i rok temu pochwalił się, że 100% wykorzystywanej przez niego energii jest w 100% ekologiczna. Wygląda więc na to, że możemy bezkarnie szukać zdjęć kotków w internecie i filmików z naszymi ulubionymi perwersjami seksualnymi 😀
The form you have selected does not exist.