Bill de Blasio, burmistrz Nowego Jorku, ogłosił, że przez najbliższe lata będzie kupował bardzo dużo samochodów na prąd. Jakich i dlaczego?
Ratusz Nowego Jorku posiada około 11 tys. samochodów, ale przez najbliższe 10 lat prawie co piąte ustąpi miejsca modelom elektrycznym, takim jak Nissan Leaf i Chevrolet Volt.
Ten śmiały krok to jeden z filarów zakrojonych na szeroką skalę działań miasta, by do 2050 roku obniżyć nowojorską emisję szkodliwych substancji o 80%. To tak, jakby w jednej chwili zniknęło z ulic 200 tys. samochodów – doskonale. Poza tym efektem ubocznym takiej polityki będą oszczędności wynikające z utrzymania i ogrzewania budynków, dochodzące do 350 milionów dolarów. Wow!
Według burmistrza cel zostanie osiągnięty z jednej strony dzięki elektryfikacji floty aut należących do miasta, a z drugiej dzięki znaczącej poprawie efektywności energetycznej budynków należących do miasta i tych, w których mieszkają zwykli ludzie. Projekt ruszył już w 2007 roku, gdy wiele instytucji miejskich zobowiązało się, by do 2017 roku obniżyć emisję szkodliwych substancji nawet o 50%.
Kolejny krok to rozbudowa sieci ładowania dla samochodów elektrycznych, między innymi po to, by zachęcić mieszkańców do przesiadki z wielkich krążowników szos czy terenówek (naprawdę potrzebne są w mieście?) do ekologicznie elektryzujących samochodów. Sądząc po tym, jakie auta można spotkać na ulicach Wielkiego Jabłka, niektórzy już zrobili krok w dobrą stronę – ze świecą szukać wielkiego, benzynowego, superwygodnego i bardzo łakomego na paliwo Forda Crown Victoria „pracującego” jako taksówka. Teraz najmodniejsze, najpopularniejsze i najfajniejsze są hybrydowe modele Toyoty – Prius i Camry. Owszem, jeszcze nie są elektryczne, ale hybryda to tak w połowie auto elektryczne, więc to krok w dobrą stronę.
Burmistrz uspokaja, że radiowozy, ambulanse i wozy strażackie na razie wciąż będą tankowane benzyną bezołowiową, bo technologia budowy elektrycznych aut nie jest jeszcze odpowiednia dla pojazdów do zadań specjalnych. Bo czy można sobie wyobrazić, że policjanci na kilkadziesiąt minut zatrzymują się w czasie pościgu za rzezimieszkiem, by naładować baterie w aucie? Dla policji z Los Angeles to jednak nie kłopot, bo tam jeździ już, na razie jedna, Tesla Model S, bliska konstrukcyjnie Modelowi X. Ale to wciąż wyjątek, a nie reguła.
Źródła: PoliticoNewYork , The Verge
The form you have selected does not exist.