Sklepy mogą pomóc ograniczać marnowanie żywności

Choć sklepy odpowiadają za marnowanie około 5% żywności, to niewątpliwie przyczyniają się one do większych strat jedzenia w naszych domach. Jak to możliwe?

Marnowanie jedzenia to duży problem w skali całego świata, więc wróćmy jeszcze do tego tematu. Tym razem skupimy się jednak na pewnej zależności, która przyczynia się do marnowania żywności. A konkretnie?

Sklepy „pomagają” nam marnować jedzenie

To właśnie jeden z głównych wniosków, jakie płyną z najnowszego raportu przygotowanego przez brytyjski National Federation of Women Institute (NFWI). Raport bazuje na badaniach przeprowadzonych wśród członkiń Instytutu oraz pośród przedstawicieli supermarketów. Wynika z niego, że sposób sprzedaży produktów spożywczych w sklepach może się przyczyniać do zwiększonego marnotrawstwa jedzenia przez konsumentów. Wygląda więc na to, że to właśnie sklepy mniejsze i większe (zwłaszcza te drugie) mają duży wpływ na nasze nieekologiczne zachowania zakupowe.

marnowanie żywności supermarket
Marnowanie żywności w supermarketach to codzienność / Źródło: zasoby własne

Respondenci zostali zapytani o trzy najbardziej potrzebne zmiany w sposobie sprzedaży produktów, które pomogłyby ograniczyć marnowanie żywności w domach. Blisko 80% respondentów odpowiedziało, że sprzedaż produktów luzem powinna w tym pomóc. Z kolei 65% uważa, że sytuację poprawiłaby dostępność mniejszych opakowań w tej samej cenie za kilogram produktu. Według 39% badanych, całkiem przydatne w ograniczaniu zakupowego szaleństwa byłoby skorzystanie z opakowań, które pozwalają się podzielić na mniejsze porcje. Natomiast 36% uważa, że supermarkety powinny skończyć z promocjami typu „kup jeden produkt, drugi odbierz za darmo” lub „trzy w cenie dwóch”.

Spożyć czy nie spożyć – oto jest pytanie

Blisko połowa uczestników badania stwierdziła również, że sprawia im trudność zrozumienie różnicy pomiędzy sformułowaniami „data przydatności do spożycia” a „najlepiej spożyć przed”. Wyjaśniamy, że to pierwsze oznaczenie dotyczy terminu, do jakiego należy zjeść dany produkt, żeby się nim nie zatruć (czyli mamy tu kryterium bezpieczeństwa żywności). Z kolei drugi termin dotyczy tak naprawdę zachowania jakości określonego produktu. Gdy minie ten drugi termin, nadal możemy spożyć dany produkt bez większych obaw o nasze zdrowie (ale zawsze lepiej sprawdzić wizualnie i zapachowo, czy jest ok).

Dzięki właściwemu rozróżnianiu tych dat możemy zminimalizować marnowanie jedzenia. Brytyjskie szacunki mówią, że wydłużenie tylko o jeden dzień terminu przydatności do spożycia danego produktu mogłoby zapobiec powstaniu 250 000 ton odpadów żywnościowych rocznie.

A skoro jesteśmy przy liczbach, to w zeszłym roku w Wielkiej Brytanii zostały zebrane dane dotyczące nadmiaru produktów żywnościowych w supermarketach oraz ilości oddawanych produktów, np. do banków żywności. Proste kalkulacje pokazały skalę problemu. Rocznie Tesco wyrzuca blisko 60 tys. ton jedzenia, Sainsbury’s ponad 35 tys. a Asda nieco ponad 32 tys. ton. Każda zmarnowana tona to koszt około 2,7 tys. euro. Czy można temu jakoś zaradzić?

marnowanie żywności duże opakowania
O marnowanie żywności łatwo, skoro produktów nie można kupić na sztuki (i jeszcze ta plastikowa siatka) / Źródło: zasoby własne

Mniej wielopaków, więcej produktów luzem

Pierwszym sposobem byłoby wprowadzenie możliwości zakupu pojedynczych produktów zamiast paczkowanych. W sklepach możemy przecież znaleźć owoce i warzywa luzem, ale również takie pakowane razem (np. 1 kg jabłek, 2,5 kg ziemniaków). Najlepiej byłoby, gdyby producenci i supermarkety w ogóle zrezygnowały ze zbiorczych opakowań (oczywiście tam, gdzie się da). Rozwiązaniem byłyby również opakowania, które da się podzielić na mniejsze.

Osobiście chciałbym w sklepach widzieć więcej lżejszych opakowań, bo często nie da się kupić małej porcji. Oczywiście najlepiej w takim przypadku kupować na wagę, wdrażając w życie zasadę zero waste, ale nie w każdym sklepie i nie w każdej sytuacji jest to wykonalne. Mówię tu o takich produktach, jak na przykład żółty ser, hummus, wędlina, twarożek itp. Najczęściej są pakowane po 100-150 gramów albo więcej. Dla rodziny takie wielkości może i są odpowiednie, ale dla jednej osoby są po prostu za duże. W rezultacie większe zakupy mogą nam się szybciej zmarnować.

Koniec promocji

Chyba każdy z nas lubi kupować w promocyjnych cenach (najlepiej, gdyby to były ubrania z recyklingu albo buty z morskich sieci). Jednak to sklepy najbardziej lubią promocje, bo przecież wszystko zawsze się rozbija o pieniądze. Promocja to słowo klucz. Bez niej obroty spadają, a klienci stają się smutni i jadą do konkurencji.

Nic dziwnego zatem, że w każdej gazetce dyskontowej albo supermarketowej znajdziecie pełno ofert typu „kup dwie sztuki i zapłać mniej” albo „kup jedną sztukę, drugą dostaniesz za darmo”. Trudno sobie zatem póki co wyobrazić, że supermarkety bardziej się przejmą marnowanym jedzeniem niż mniejszymi zyskami (choć może w ekologicznym Lidlu by się tym przejęli).

marnowanie żywności promocje
Marnowanie żywności w promocyjnej cenie / Źródło: opracowanie własne na podstawie oferty Lidla i Biedronki

Na nasze zakupowe szaleństwo wpływają też promocje produktów, którym kończą się daty ważności. Praktycznie wszędzie można znaleźć kosze wypełnione różnym asortymentem, który lada dzień nie będzie nadawał do spożycia. Ale cena jest na tyle zachęcająca, że niektórzy dają się skusić. Jeśli skorzystamy z produktu od razu, to nie ma problemu. Gorzej, gdy trafi on do lodówki i przypomnimy sobie o nim za późno (co się zdarza, prawda?).

Koniec z dyskryminacją warzyw i owoców

Faktem również jest to, że jemy oczami. Wydaje się więc naturalne, że kupując produkty, wybieramy te, które ładnie wyglądają (czyli świeżo, smakowicie, chrupiąco). Taka już nasza ewolucyjna przypadłość. Ale nasi praprzodkowie, mając do wyboru bycie głodnym albo zjedzenie brzydkiego owocu, wybierali tę drugą opcję. Warto więc wyrobić w sobie wewnętrzne przekonanie, że niedoskonale wyglądające jabłka albo marchewki są wciąż jadalne.

Obecnie to sklepy wyznaczają standardy piękności dla warzyw i owoców. Skutek jest taki, że bardzo często trudno jest znaleźć na półkach ich brzydsze wersje (czytaj: zdeformowane lub z plamkami). Tymczasem w ograniczaniu marnowania jedzenia pomogłoby zniesienie takich standardów i normalna sprzedaż takich produktów (nawet za tę samą cenę). Tak zresztą odpowiedziało aż 90% ankietowanych uczestniczących w badaniu NFWI.

marnowanie żywności brzydkie warzywa
Czy te warzywa są brzydkie? Brytyjczycy maja chyba inne poczucie piękna 😉 / Źródło: Morrisons

Sklep pomoże, doradzi i zapłaci

Niewątpliwie ciekawym pomysłem są różnego rodzaje akcje uświadamiające klientów. W zeszłym opisywaliśmy roku założenia programu Good Food działającego w Brukseli. Tymczasem organizacja WRAP UK prowadzi wspólnie ze sklepami i dostawcami kampanię Love Food Hate Waste. W alejkach, na opakowaniach, albo na torbach pojawiły się podpowiedzi, co zrobić, żeby nie marnować jedzenia w domu (np. jak je przechowywać lub jaka porcja wystarczy dla dwóch osób). Dodatkowo na stronie internetowej tej akcji można znaleźć przepisy ułatwiające wykorzystanie zalegających w lodówce produktów.

marnowanie żywności tesco love food
Marnowanie żywności można ograniczyć także dzięki takim kampaniom / Źródło: Tesco

Pomocne mogą być również miejsca, w których sprzedawane są nadmiarowe lub przeterminowane (ale nadal jadalne) produkty z innych sklepów. Sporo takich punktów działa z powodzeniem w Anglii, Szkocji i Walii w ramach projektu The Real Junk Food Project. Kolejne inicjatywy powstają też we Francji, Niemczech i Australii. Także w Danii (która ma spore sukcesy w ograniczaniu marnowania żywności) na podobnych zasadach działają i święcą sukcesy dwa sklepy WeFood, a kolejne są w planach.

Tymczasem w Polsce niedawno ruszyła kampania #niemarnujemy organizowana przez Greenpeace. Połączona jest ona z petycją do premier Beaty Szydło o jak najszybsze wprowadzenie odpowiednich regulacji, zmuszających supermarkety do przekazywania niesprzedanej żywności do organizacji charytatywnych. Słuszna niewątpliwie to sprawa, ale szkoda, że nie włączyły się do niej żadne sklepy. No chyba, że taki będzie ciąg dalszy tej akcji…

Pewne jest natomiast to, że nasz kraj będzie zmuszony wprowadzić w życie odpowiednie przepisy w zakresie marnowania żywności. Według ostatniego projektu, sklepy będą płaciły 10 gr za kilogram zmarnowanego jedzenia (oznaczonego zgodnie z kodami odpadów jako 160380). Uzyskane w ten sposób pieniądze miałyby być przeznaczone przede wszystkim na kampanie edukacyjne. I słusznie.

marnowanie jedzenia wefood kopenhaga
Sposób na marnowanie żywności, czyli sklepy z przeterminowanymi produktami / Źródło: Euractiv.com

Musimy ograniczyć marnowanie żywności

Uważamy, że powyższe spostrzeżenia dotyczące sklepów (promocji, dużych opakowań, oznakowania) zdecydowanie powinny być wzięte pod uwagę. Ale nie piszemy tego po to, żeby przerzucić odpowiedzialność na sklepy za nasze domowe marnotrawstwo. Piszemy, bo i tak musimy wdrażać unijne wytyczne, które mają spowodować, że marnowanie żywności zmaleje o 30% do roku 2030. A im więcej sposobów, tym lepiej.

Widać, że spora grupa konsumentów (przynajmniej brytyjskich, ale pewnie w innych krajach jest podobnie) ma już świadomość, gdzie leżą przyczyny marnowania jedzenia. Teoretycznie powinno być teraz łatwiej wdrożyć stosowane rozwiązania w życie. Korzyści z nich płynące są znaczne, nie tylko dla środowiska naturalnego, ale także dla naszej kieszeni.

A czy Wy też dajecie się skusić na promocje przy zakupach jedzenia? Zdarza Wam się wyrzucać produkty spożywcze, bo kupiliście ich za dużo? Podzielcie się z nami swoimi spostrzeżeniami i pomysłami, jak z tym walczyć.

 

Źródła: Raport NFWI, Euractiv.com, Standard.co.uk