W ramach unijnej polityki klimatycznej każdy kraj członkowski dostał do zrealizowania konkretny cel w ramach OZE. Polska do 2020 roku ma zużywać 15% zielonej energii. Czy to jest wykonalne? Sprawdzamy!
Odchodzenie od paliw kopalnych na rzecz OZE, czyli odnawialnych źródeł energii, stało się już globalnym trendem. Polska, niestety, zdaje się pozostawać w pewnej takiej anachronicznej awangardzie i z uwielbieniem stawia na patriotyczny, przez ekologów wyklęty węgiel. Wprowadzona w połowie zeszłego roku ustawa o OZE tylko to potwierdza.
Jednym ze skutków jej wprowadzenia w życie jest znaczący spadek powstawania nowych mocy OZE (przeczytacie o tym tutaj). Zmiana taryf gwarantowanych na rzecz aukcji, gdzie kupuje się energię z odnawialnych źródeł, wprowadziła zamęt, niepewność i ograniczyła nasze szanse na poprawę energetycznego mixu Polski. Ustawa przyczynia się również do bankructwa małych wytwórców czystej energii oraz naraża na straty banki, które zainwestowały w zielone źródła energii.
Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej sprawdziło, czy przy obowiązującej polityce energetycznej rządu cel OZE postawiony nam w unijnej dyrektywie 2009/28/EC będzie mógł być zrealizowany do 2020 roku. Wnioski?
Zbaczamy z drogi do osiągnięcia celu OZE
Dzięki Eurostatowi wiemy, że w 2015 roku udział energii odnawialnej w końcowym zużyciu energii wyniósł w Polsce 11,8%. Za to z raportu przygotowanego przez Ecofys i Uniwersytet Techniczny w Wiedniu wiemy, że kontynuacja obecnej polityki energetycznej naszego kraju to prosta droga do tego, żeby cel OZE na 2020 rok nie został osiągnięty.
Po uwzględnieniu różnych założeń (po szczegóły odsyłamy do raportu) wychodzi na to, że w 2020 roku możemy osiągnąć 10% udziału OZE w wariancie pesymistycznym. Wariant optymistyczny też nie zapewnia osiągnięcia celu, bo zgodnie z nim nasza energia zazieleni się w 13,8%. Przyjęty w 2010 roku i zaktualizowany rok później Krajowy Plan Działania w zakresie energii ze źródeł odnawialnych przewidywał 15,5%.
Nie wygląda to zbyt dobrze i póki co nic nie wskazuje na to, by negatywny trend rozwoju zielonej energii w Polsce miał się zmienić. Jeżeli nasz rząd (obecny lub przyszły) chciałby dotrzymać zobowiązań (a nie posiłkował się kreatywną księgowością energetyczną), to warto, żeby zapoznał się z propozycjami opracowanymi przez specjalistów.
Co zrobić, żeby cel OZE stał się osiągalny?
Oczywiście najprostszym sposobem byłoby wyjście z Unii przed końcem 2020 roku, ale mimo niechęci aktualnego rządu do zjednoczonej Europy jest to pomysł nierealny (żeby nie powiedzieć – bezsensowny). Lepiej skoncentrować się na działaniu.
Cel OZE można zrealizować poprzez wdrożenie scenariusza „więcej elektroenergetyki” polegającego na zwiększeniu wolumenu i częstotliwości aukcji na sprzedaż energii elektrycznej wytworzonej w instalacjach OZE. Do tej pory odbyła się (z trudnościami) zaledwie jedna taka aukcja, a kolejne zaplanowane na ten rok aukcje nie wystarczą. Do osiągnięcia celu OZE potrzebne byłoby zwiększenie zapotrzebowania na zieloną energię (czytaj: potrzebne są nowe moce) o 6000-7000 GWh energii uzyskanej z wiatru, 3000-4000 GWh ze spalania biomasy, 1000 GWh z fotowoltaiki, raptem 350-440 GWh uzyskanych z biogazu i około 300-500 GWh z innych źródeł. Łącznie to 11000-12000 GWh czystej energii.
Opcjonalnie pozostają jeszcze dwa scenariusze – „zrównoważony” i „zrównoważony alternatywny”. Ten pierwszy opiera się na zwiększeniu znaczenia energetyki wiatrowej i biomasy (niestety poprzez współspalanie) przy jednoczesnym wsparciu wytwarzania zielonej energii w sektorze ciepłownictwa i chłodnictwa. Zakłada on też zwiększenie zużycia biopaliw w sektorze transportu (choć biopaliwa 1-szej generacji wcale nie są takie eko). Z kolei wariant alternatywny bierze pod uwagę najniższy kosztowo poziom inwestycji w odnawialną elektroenergetykę.
Tak czy owak, realizacja opisanych wyżej scenariuszy wymaga dodatkowego wsparcia ze strony państwa. Szacunki mówią o kwotach rzędu 12 miliardów euro do roku 2020. Przy czym należy pamiętać, że oprócz pieniędzy potrzeba też czasu, bo budowa elektrowni wiatrowej, biomasowej albo biogazowni trwa, przy sprzyjających wiatrach, nawet 2 lata (a zazwyczaj dwa razy dłużej). Hm.
Coś na pocieszenie
Do tej pory 11 krajów już wykonało plan określony dyrektywą o odnawialnych źródłach energii. Do wcześniejszej „dziewiątki” dołączyła teraz Dania oraz Węgry (choć w zeszłym roku stawialiśmy raczej na Austrię). Na pocieszenie warto wiedzieć, że nie tylko Polska będzie miała problemy, żeby osiągnąć swój cel OZE. Takie kraje jak Irlandia, Francja, Belgia, Holandia czy Luksemburg są w jeszcze gorszej sytuacji. Ale to chyba żadne usprawiedliwienie, prawda?
Wielkiej Brytanii też sporo brakuje, żeby wytwarzać i zużywać 15% zielonej energii. Tyle tylko że po decyzji o wyjściu z Unii nie za bardzo jej ten problem dotyczy. Mimo to Anglicy coraz lepiej sobie radzą w kwestii rezygnacji z węgla. Ostatnio, przez cały dzień nawet 1kWh nie była wytworzona poprzez spalanie węgla. Po raz pierwszy od 135 lat!
Warto pamietać, że każdy z nas może się w jakimś stopniu przyczynić do realizacji celu OZE. Przecież im mniej energii jako naród będziemy potrzebowali, tym bardziej poprawią nam się statystyki udziału zielonej energii. Można to zrobić między innymi poprzez poprawę efektywności energetycznej w domach. Możemy się nawet pokusić o przeprowadzkę do eko-scytującego domu Solace, który praktycznie nie potrzebuje energii. Wierzymy zatem, że mimo wszystko Polska osiągnie unijny cel OZE. Tylko kiedy?
Źródła: 2020 Renewable Energy Target Realisation Forecast for Poland (Ecofys, TU Wien), PSEW