Ekologiczne życie to dobre życie, bez dwóch zdań! Świetnie, ale co to dokładnie oznacza? Czy to życie z dziećmi czy bez? Z czystymi ubraniami czy nie? W aucie elektrycznym czy na publicznym rowerze? Z odlotowymi czy z przyziemnymi wakacjami?
Najnowsza analiza doktora Jamesa Hansena nie napawa optymizmem. Temperatura naszej planety rośnie, lodowce topnieją, poziom mórz się podnosi, a my niewiele z tym robimy. Paliwa kopalne są nadal spalane na potęgę, mimo że zielona energia ma rekordowe wzrosty, a ostatnio też globalne emisje gazów cieplarnianych przestały rosnąć. Świetnie, ale i tak konieczne będzie usuwanie CO2 z powietrza, by zahamować globalne ocieplenie.
Mało tego, 2 sierpnia był dniem, od którego ludzie żyją na kredyt przyszłych pokoleń (tzw. Earth Overshoot Day). Co to znaczy? Od 1 stycznia do 2 sierpnia tego roku zużyliśmy już więcej, niż cała planeta jest w stanie wytworzyć w ciągu dwunastu kalendarzowych miesięcy. Rok w rok coraz bardziej podcinamy gałąź, na której wszyscy siedzimy, bo chcemy więcej i więcej.
Ekologiczne życie tylko bez dzieci
Zaraz, zaraz. Najpierw piszemy, że to nasze dzieci mają się zająć problemem skutków globalnego ocieplenia, a teraz sugerujemy, że bez dzieci byłoby bardziej ekologicznie? No cóż, gramy w otwarte karty, więc pokażemy dowód na to, że dzieci są bardzo nieekologiczne.
Kanadyjsko-amerykański duet naukowców doszedł niedawno do takich wniosków. Na podstawie danych dla krajów rozwiniętych (Polska też jest takim krajem, nawet jeśli czasem wątpicie) wyliczyli, że posiadanie jednego dziecka mniej (w konsekwencji też będzie mniej potencjalnych dzieci tych dzieci) obniży roczną emisję CO2 do atmosfery dla jednej, tej o jedno dziecko mniej rozrośniętej rodziny o 60 ton. Hmmm…
Mimo że rodzinne życie to słodko-gorzka mieszanka (czasem wybuchowa), nie namawiamy nikogo do zaprzestania prokreacji (o bardziej drastycznych pomysłach nawet nie myślimy). Dzietność i tak spada w krajach rozwiniętych, choć wcale nie z powodów ekologicznych i żadne 500+ tu nie pomoże. A na rosnącą populację w krajach tzw. globalnego Południa nie mamy bezpośredniego wpływu. Co zatem trzeba zrobić?
Edukacja ekologiczna to podstawa
Proponujemy skupić się na edukacji ekologicznej Waszej progenitury. To naprawdę daje efekty! Z własnego doświadczenia powiem, że małe dzieciaki (na oko 2-latek i 4-latek) wiedzą już, jak segregować odpady w domu, gdzie trafiają śmieci z kontenerów, co to jest spalarnia, skąd się bierze ciepło w grzejnikach i jak działają wiatraki. Pamiętają też, że wcale nie trzeba zakupów pakować do foliówek i że nie wszystko, co kupione, musi być nowe (np. klocki LEGO).
Zauważają nawet na stacjach rowerów miejskich panele fotowoltaiczne (choć z wymową jeszcze jest drobny kłopot). Co więcej, moje dzieci zapytały ostatnio, kiedy kupię samochód elektryczny, ha! A czy można mieć dzieci i przyczyniać się do poprawy klimatu na Ziemi? Można, ale…
Na pewno nie powinniśmy mieć zwierząt domowych
Owszem, są prawie tak słodkie jak dzieci i w ogóle urocze z tymi swoimi dużymi oczami i merdającymi ogonami, ale wszystkie kotki, pieski i inne zwierzęce byty umilające nam codzienne życie są strasznie nieekologiczne!
Tylko w USA samo to, że psy i koty jedzą smakowitości (bardzo często) oparte na mięsie i przygotowane dla nich przez przemysł spożywczy, zwiększa emisję CO2 o 64 miliony ton rocznie. To tyle, ile wypluwa z siebie 13 milionów samochodów! W USA mamy 163 miliony zwierząt domowych (psy i koty głównie), które pochłaniają 19% kalorii ogólnie pożeranych każdego roku przez Amerykę. Co więcej, 30% ogólnej ilości odchodów wydalanych na terenie USA przez rok pochodzi ze zwierząt. A fuj! A skąd te zwierzęce emisje?
Psy i koty karmione są przez ludzi pysznościami zwierającymi mięso. Przypomnijmy – wytworzenie kilograma wieprzowiny to 24 kg CO2, a kilogram wołowiny to, teraz uwaga, dodatkowa tona (sic!) dwutlenku węgla w powietrzu. Poza tym czy wiecie, że 1/3 ziemi uprawnej na świecie wykorzystywana jest do hodowli zwierząt, a one emitują więcej gazów cieplarnianych niż transport? A czy zdajecie sobie sprawę, że produkcja wołowiny wiąże się ze 150 razy większą emisją szkodliwych gazów niż uprawa soi? Gdyby chociaż wszyscy właściciele zwierząt domowych jeździli wegetariańskim Hyundaiem, ach! I dlatego…
Jedz rośliny zamiast zwierząt
Przejście na dietę rośliną (wegetariańską lub wegańską) to nie jest oczywiście bułka z masłem orzechowym. Ale jeśli weźmie się pod uwagę cierpienie zwierząt, które potem zjadamy oraz wpływ produkcji żywności na naszą planetę, to nie możemy przejść wobec tego obojętnie.
Ograniczenie jedzenia mięsa może spowodować zmniejszenie emisji o blisko 1 tonę CO2 rocznie w przypadku każdego z nas. Gdyby przyjąć, że połowa świata będzie odżywiała się zdrowo i bezmięsnie (jedząc 2,500 kCal dziennie), to do 2050 roku przynajmniej 26,7 Gt dwutlenku węgla nie zostałoby wyemitowane. A gdy dodamy do tego zmniejszenie wylesiania na potrzeby hodowli, to łączna redukcja wyniesie nawet 66 Gt CO2 do połowy wieku.
Wystarczy tylko chcieć i poszukać pysznych (naprawdę!) roślinnych przepisów. Jadłonomia pierwsza przychodzi nam do głowy, ale stron z wege przepisami jest całe mnóstwo. Skorzystajcie z Googla 🙂
Bardzo opornych w odstawieniu mięsa zapraszamy do obejrzenia najnowszego filmu „Okja”. Jeśli po seansie wciąż będziecie mieć ochotę na mięso, to znaczy, że macie baaardzo grubą skórę!
Nie marnuj jedzenia
Pozostając w temacie jedzenia, to wiedzcie, że jeśli globalnie udałoby się ograniczyć marnotrawstwo jedzenia o 50% w latach 2020-2050, to do atmosfery uleciałoby o 70,5 Gt CO2eq mniej. Sposoby na niemarnowanie jedzenia znajdziecie w naszym wcześniejszym wpisie i zapewniamy Was, że są to rzeczy jak najbardziej wykonalne. Z kolejnym punktem może być nieco trudniej…
Unikaj jazdy samochodem
Tak od razu to się pewnie nie da (choć niektórzy potrafią). Nawet Filip poczynił zawiłe i głębokie eko-rozważania, choć nadal korzysta z samochodu, dojeżdżając do pracy. Ja też jeżdżę czasem autem, choć okazjonalnie i raczej na dłuższych dystansach, nie po mieście. Nie jesteśmy zatem aż tak eko-święci, ale możemy podpowiedzieć Wam, jak ograniczyć korzystanie z samochodu.
Moim numerem jeden jest oczywiście komunikacja miejska. Zalety transportu publicznego omawialiśmy już wcześniej (czyli tutaj), więc nie musimy powtarzać o zdecydowanie mniejszej emisji jednostkowej CO2 i różnych zanieczyszczeń w przeliczeniu na pasażera. Możecie też spróbować jak działa dzielona mobilność.
Ekologiczne życie to również zmiana czterech kółek na dwa, czyli jazda rowerem. Może być to albo coraz powszechniejszy systemowy rower miejski, albo Wasz osobisty jednoślad. Ważne, żeby korzystać z niego jak najczęściej.
Do tego mamy przecież jeszcze własne nogi. Ostatnio zdarzyło mi się spacerować wieczorem, ale w dzień takie rozwiązanie również doskonale się sprawdza. Taka spacerowa-rowerowo-tramwajowo-autobusowa kombinacja może przyczynić się do zmniejszenia emisji CO2 o blisko 2,5 tony rocznie przez każdego z nas. Inne wyliczenia mówią z kolei, że gdybyśmy wszyscy zamienili jedynie 5% naszych dziennych podróży samochodem na chodzenie, to do 2050 roku do atmosfery dostałoby się o blisko 3 Gt dwutlenku węgla mniej. Weźcie to pod uwagę!
Ogranicz latanie na drugi koniec świata
Dla tych, którzy nie wyobrażają sobie wakacji bez lotu samolotem w odległe rejony świata, mamy dobre wiadomości. Wystarczy, że tylko jeden raz w roku zrezygnujecie z takiej podróży, a ziemska atmosfera będzie uboższa o ponad 1,5 tony dwutlenku węgla. Na wakacje przecież można pojechać gdzieś bliżej, niekoniecznie korzystając z samolotu. A na dodatek możecie skorzystać jeszcze z naszych porad na ekologiczne wakacje. Prawda, że proste?
Inne proste sposoby na ekologiczne życie?
Proszę bardzo. Na początek pranie w niższej temperaturze, a potem skorzystanie z nowoczesnego systemu suszenia “na sznurku”. Da to w sumie około 0,5 tony CO2 rocznie mniej na osobę. Banał, nieprawdaż? Ale jak skuteczny i jak ekologiczny!
Recykling też jest jak najbardziej wskazany. Dzięki prawidłowej segregacji odpadów każdy z nas może zmniejszyć swój ślad węglowy o około 0,21 tony CO2 rocznie. Ale jeśli dołożycie do tego życie w duchu zero waste, będzie jeszcze lepiej. Nie wiecie, co to jest zero waste? To zapraszamy na przeszkolenie do naszych ulubionych ekspertek – Julia, Agnieszka, Kasia i Dorota na pewno Was zainspirują 🙂
Jeśli nie macie jeszcze w domach wszystkich żarówek wymienionych na energooszczędne, to czym prędzej wymieńcie je na źródła LED. Wprawdzie zmniejszycie emisję gazów cieplarnianych jedynie o 0,1 tony CO2 rocznie, ale nie wymaga to praktycznie większego zachodu. A do tego będziecie bardziej nowocześni i tacy, no cóż, ekologicznie oświeceni.
Co dalej?
Oczywiście nie powinniście teraz zaprzątać sobie głów liczbami, które podaliśmy. Nie o to w tym wszystkich chodzi. Chcemy pokazać, że nasze codzienne wybory mają znaczenie dla naszej planety. Mniejsze lub większe, ale mają. I tylko od nas zależy, czy ekologiczne życie będzie jedynie iluzją nadającą się do publikacji na Facebooku czy świadomym stylem życia przynoszącym wymierne, choć na co dzień niezauważalne efekty.
Z niektórymi sposobami nie będzie wcale łatwo (np. z rezygnacją z samochodu albo pożegnanie się z mięsem), ale dopóki nie spróbujecie, to się nie przekonacie, że jednak można żyć inaczej. Bardziej ekologicznie. Na początek zacznijcie od tych prostszych opcji, a potem będzie tylko lepiej. Wierzymy w Was!
A jeśli macie swoje własne, sprawdzone sposoby na ekologiczne życie, to podzielcie się nimi w komentarzach. Jesteśmy bardzo ciekawi, co jeszcze robicie by być bardziej eko 🙂
Źródła: Seth Wynes and Kimberly A Nicholas 2017 Environ. Res. Lett. 12 074024, Drawdown.org, The Verge